Anna Kapica: założenie dresu reprezentacji Polski było spełnieniem moich marzeń!
Złota medalistka Mistrzostw Świata w biegu 24h w Tajpej w kategorii drużynowej kobiet oraz kilkukrotna medalistka Mistrzostw Polski, a także żona i mama dwójki dzieci. We wrześniu 2023 roku, wzięła udział w Spartathlonie, biegu z Aten do Sparty liczącym aż 246 km. W wywiadzie Ania opowiedziała nam o starcie na Mistrzostwach Świata, jak pokonuje własne granice, co daje jej siłę do codziennych wyzwań i jakie plany ma na przyszłość. To inspirująca historia determinacji, pasji i sukcesu.
Aniu, zacznijmy od samego początku: jak zaczęła się przygoda z bieganiem?
Zaczęło się od tego, że będąc w drugiej ciąży okazało się że mam ciążę cukrzycową. Pani doktor powiedziała mi, że muszę zmienić coś w swoim życiu i że ta cukrzyca może wrócić. Najlepiej będzie jak zacznę uprawiać jakiś sport, który potraktuję jak jedzenie, picie i sen, żeby to było coś naturalnego. Próbowałam i jogi i pilatesu, bo mając dwójkę małych dzieci - 1 i 3 latka, do tego pracę, to musiało być coś co by ze sobą nie kolidowało. Tak padło na bieganie. Na początku wiadomo, sapałam, dyszałam. Pomyślałam, że fajnie byłoby przebiec 5km, potem 10km. Pierwsze marzenie tak naprawdę się pojawiło, gdy przebiegłam pierwsze 17 km. Pomyślałam wtedy, że chce przebiec maraton. W domu na początku mnie wyśmiali (śmiech), bo mówili, że do maratonu latami człowiek się przygotowuje, a ja mam tak, że ja po prostu dużo rzeczy “czuję” i to po prostu robię. Faktycznie zapisałam się na ten maraton. Zapisałam się jeszcze wcześniej na bieg Solidarności u nas w Rzeszowie, żeby móc sprawdzić jak mój organizm będzie się zachowywał, bo nigdy nie brałam udziału w zawodach biegowych. Dużo ludzi mi mówiło na trasie “nie biegnij tak szybko, bo w końcu spuchniesz!”, a ja to po prostu czułam i widziałam siebie wtedy już na mecie. Ukończyłam swój pierwszy maraton - w Rzeszowie oczywiście, z czasem 3h37min beż żadnego przygotowania.
To bardzo dobry wynik jak na debiut ! Co było dalej? W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Potem oczywiście zapisałam się na bieg ultra, a dokładnie na Ultramaraton Podkarpacki, którego już niestety nie ma, na 50 km, później wystartowałam w kolejnej edycji na 70 km. W Rzeszowie jest klimat do takiego biegania, bo jest płasko, są wzniesienia, a to świetna okazja dla ludzi, którzy chcieliby sprawdzić swoje siły w biegach ultra.
Skąd w takim razie pomysł na biegi 24h?
Mój znajomy, bardzo często prosił mnie, abym zrobiła z nim dłuższe wybieganie, bo przygotowuje się pod bieg 24h. Powiedział mi po którymś treningu, czy bym nie chciała spróbować swoich sił w takich zawodach, bo uważa że mam predyspozycje, wie jaki mam charakter. Umówiliśmy się na stadionie Resovii na trening, miałam wtedy zrobić 40km na bieżni. “Wykręciłam” wtedy dość dobry czas i zapisałam się na zawody w biegu 24h. Nie wiedziałam wtedy, że biega się po pętli cały czas w jedną stronę… Nadwyrężyłam sobie na zawodach więzadła w kolanach, przez 3 miesiące miałam spuchnięte. Mimo to udało mi się przebiec wtedy 202 km i trafiłam od razu do rezerwowej kadry Polski. Tak to się zaczęło.
Jesteś zawodniczką reprezentacji Polski, ale przede wszystkim jesteś żoną i mamą dwójki dzieci. Czy jest Ci ciężką łączyć te obowiązki? Jak dużo poświęcasz czasu na treningi?
Jest ciężko psychicznie i fizycznie, gdyż te treningi przed zawodami są naprawdę ciężkie i czasowo też nie jest lekko - są obowiązki, są dzieci, mąż, dom, więc nie wiadomo czy każdy by wytrzymałby przy takim trenowaniu (śmiech). Mój przykładowy tydzień treningowy wygląda tak, że robię łącznie 120-130 km w ciągu tygodnia. W poniedziałki mam zawsze wolne - wtedy przeważnie jest sauna. Do tego dochodzi siłownia kilka razy w tygodniu. W niedziele zdarza się tak, że robię dwa treningi biegowe, np. rano 14 km, i wieczorem tak samo. Bywa, że w niedzielę mam 3 treningi: rano 12km, 4h przerwy, potem trening na bieżni i wieczorem znowu 12km.
Trenujesz jak zawodowiec, ale nie utrzymuje się z biegania.
Nie, nie zarabiam na bieganiu. Pracuję normalnie na pełen etat w firmie, przy biurku. Staram się być dobrym pracownikiem i wprowadzać dobrą energię. Jestem bardzo dobrze zorganizowana. Zawsze opowiadam swoim znajomym z pracy co się dzieje w “świecie biegowym”. Myślę, że jakby był jakiś quiz na temat wiedzy o bieganiu, to nikt nie miałby problemów z odpowiedziami (śmiech). Bardzo mnie wspierają i dbają o to, bym też dobrze się czuła w pracy.
Przy takim reżimie treningowym, bardzo ważne jest wsparcie ludzi z pracy.
Zdarza się tak, że przed pracą muszę zrobić 15km potem po pracy tak samo 15 km. Nie każdy pracodawca potrafi iść na rękę. Moja Pani dyrektor jest bardzo wyrozumiała - bez problemu mogę dostać urlop, albo przyjść szybciej lub później do pracy, mogę ten odrobić.
Praca, rodzina na dodatek taka pasja - to jest zdecydowanie życie w stylu ultra. Jaka jest Anna Kapica na co dzień? Czy masz wsparcie w swojej rodzinie?
Ja zawsze wiedziałam czego chce i ustawiałam sobie priorytet oraz cele. Bardzo lubię być zajęta, wtedy lepiej funkcjonuję. Zapisałam się jakiś czas temu na weekendowy kurs na żołnierza obrony terytorialnej, więc też te weekendy mam zajęte. Testy sprawnościowe miałam oczywiście bardzo dobre i miałam najlepszy czas na bieg 3 km, mimo że to totalnie nie mój dystans. To jest dla mnie totalnie coś nowego. Moja rodzina jest mocno wojskowa, więc siłą rzeczy też mnie do tego ciągnie. Natomiast dźwiganie tego ciężkiego plecaka, to też dla mnie dobry trening siłowy, ale również dobry trening mentalny - trzeba być pokornym, trzeba się podporządkować.
Mam duże wsparcie w rodzinie. Moje dzieci są już przyzwyczajone do mojej pasji. Myślę, że cały dom już tym żyje. Potrafią też postawić mnie do pionu, więc nie ma mowy tutaj o żadnym gwiazdorzeniu, o celebrowaniu długo wyników. Życie toczy się dalej i też bardzo jestem im za to wdzięczna.
Zaraz przed zawodami w biegu z Aten do Sparty dowiadujesz się, że zakwalifikowałaś się na Mistrzostwa Świata w biegu 24 i lecisz w grudniu z kadrą Polski do Tajpej. Jaka była Twoja pierwsza myśl?
Duma. Założenie dresu reprezentacji Polski, było już dla mnie spełnieniem marzeń, naprawdę. To było dla mnie “top of the top”. Sam udział mobilizuje do walki, ale już samo założenie dresu, było dla mnie czymś wielkim i dodawało sporo energii. To jest symbol, to jest niesamowita moc.
Wierzyłaś, że któregoś dnia założyć dres reprezentacji i będziesz reprezentować nasz kraj?
Tak, w głębi duszy czułam, mimo że dużo osób mówiło mi, że nie dam rady. Jak powiedziałam, że są realne szanse, że pojadę do Tajpej na Mistrzostwa Świata, to słyszałam pytania “a kto za to zapłaci?”, “po co tam pojedziesz? Przecież nie macie szans”.
Ale to chyba akurat Ciebie nie zdemotywowało.
Nie, ja akurat lubię takich rzeczy słuchać. Wręcz przeciwnie na mnie działa - motywująco. Ludzie mówią różne rzeczy. Ja kieruje się swoim sercem. Oczywiście, musiała, przedyskutować to z rodziną (mój wyjazd na Mistrzostwa). Byli w szoku, ale oczywiście pozytywnym. Bardzo chciałam żeby mój mąż jechał, ale niestety nie mógł pojechać.
Przejdźmy do tego bardzo ważnego dla Ciebie dnia - dzień startu na Mistrzostwach Świata. Jakie były warunki do biegania? Jakie było Twoje samopoczucie w dniu startu?
Warunki pogodowe były bardzo trudne: 14-16 stopni - parno, wilgotno, padał deszcz.
Podczas biegu, nie miałam kryzysu. Nie zatrzymywałam się ani razu drzemkę, ani też nie przechodziłam do marszu, ale oczywiście byli też tacy co robili sobie przerwę na sen. Było też sporo osób, które wymiotowały podczas biegu - prawdopodobnie przez zmianę flory bakteryjnej.
Pierwszy raz się wyspałam przed startem. Nie denerwowałam. Poszłam na ten start jak na zwykłe spotkanie. Człowiek w takim momencie jak dzień zawodów,, nic już nie może zrobić - biegnie z tym co już sobie wypracował i każdy robi swoje.
Wywalczyłyście złoty medal dla Polski w kategorii drużynowej kobiet. Jak wspierałyście się na trasie? Jak przekazywałyście sobie siłę i energię do dalszej walki?
Jako zawodnicy, mamy ogromny szacunek do siebie. Naprawdę się wspieramy. W momencie, gdy mijałam się z zawodnikiem z kadry Polski, to nuciliśmy sobie wspólnie piosenkę, wysyłaliśmy sobie gesty: uśmiech, serduszko, co z pewnością dodawało siły i energii, a gdy 4h przed końcem dowiedziałyśmy się że brakuje nam niewiele do złotego medalu w klasyfikacji drużynowej kobiet, to poczułyśmy mega moc i przyspieszyłyśmy.
Na takich zawodach, jak np. biegi ultra, są osoby których nie widać na pierwszy rzut oka, ale odgrywają bardzo ważną rolę dla zawodnika - są to serwisanci, czyli osoby, które wspierają biegacza na trasie. Przygotowują picie, jedzenie, pomagają przy zmianie obuwia lub odzieży, ale też często wspierają mentalnie. Jak to wyglądało na Mistrzostwach Świata w Tajpej?
Miał serwisować mnie mój mąż, który wie doskonale jak reagować w danej sytuacji. Wie co mi na dany moment mi potrzeba, wie kiedy rozluźnić atmosferę, ale niestety nie udało mu się polecieć. Mieliśmy jednego serwisanta na dwóch zawodników z naszej kadry. Nasi serwisanci co chwile zdawali nam relacje ile nam zostało do końca, na jakiej jesteśmy pozycji. Oni pracowali na nasz sukces również przez 24h, więc wiedziałyśmy, że musimy to zrobić też dla nich.
Czy można powiedzieć że był to najlepszy sezon w Twojej karierze?
Tak! Ponieważ nie spodziewałam się takiego dobrego wyniku na Spartathlonie, gdzie przybiegam jako 10 kobieta w klasyfikacji generalnej. Zrobiłam też życiówkę w biegu 24h na tak trudnej trasie w Tajpej. Samo pokonanie Spartahlonu było niesamowitym przeżyciem. Ta trasa była naprawdę trudna.
Gdy wbiegłam do Sparty na metę, ludzie siedzący na zewnątrz w kafejkach wstawali, krzyczeli, bili brawa, a każdy zawodnik na mecie był wczytywany z imienia i nazwiska. To niesamowite uczucie i był to wielki powód do dumy wbiegając na metę z flagą Polski. Tym bardziej, że jestem pierwszą kobietą z Rzeszowa i Podkarpacia, która przebiegła trasę z Aten do Sparty. To są piękne chwile.
Po takim dobrym sezonie należy się odpoczynek, ale z pewnością wybiegasz w przyszłość i zaczynasz planować kolejne starty.
W kwietniu wezmę udział w biegu 6-godzinny organizowanym przez Pawła Żuka oraz w maju w Mistrzostwach Polski w Pabianicach. No i będziemy robić formę na Mistrzostwa Świata w biegu 24h we Francji, żeby móc “ukręcić” bardzo dobry wynik.
Prowadzisz bardzo intensywny tryb życia, osiągasz sukcesy. Możesz teraz powiedzieć “no, jednak warto trenować”. Czuje się z siebie dumna?
Nie miałam takiego momentu, że odpuszczam i spoczywam na laurach. Czuje się zadowolona z tego co zrobiłam, ale teraz koncentrujemy się na kolejnych celach, trenujemy i idziemy dalej.
Czego teraz życzyć Annie Kapicy?
Żeby biegać jak najdłużej w zdrowiu do późnej starości i cieszyć się z tego co robię. Jeśli zdrowie pozwoli, to zdobyć jeszcze kilka medali i pokazać, że jest taka Ania z Rzeszowa, która potrafi dobry wynik zrobić i zapisać się w historii.
Fot. Archiwum prywatne